Pedogogowie pracujący w poradniach korekcyjnych, którzy patrzą na uczenie się jako na aktywność dziecka i starają się pomóc mu zaspokoić jego potrzeby i zrozumieć otaczający je świat, często dochodzą do wniosku, że ich diagnozy muszą sięgać poza konkretne trudności w nauce. Bywa więc często tak, że dziecko jest ogólnie opóźnione w rozwoju, tak że stawiane mu zadania są dlań istotnie zbyt trudne, niekiedy zaś zazdrość dziecka o braci i siostry oddziałuje niekorzystnie na jego naukę. Dziecko może czuć niechęć do autorytetu i dlatego może mu być trudno dostosować się do sztywnych i arbitralnych wymagań poprawnej pisowni. Czasami procedura stosowana wobec dziecka w poradni dziecięcej w bardzo małym stopniu lub wcale nie uwzględnia bezpośredniej pracy nad odrabianiem zaległości w nauce. Gdy pewne problemy, takie jak np. stosunki między dzieckiem a rodzicami, zostaną wyjaśnione, praca dziecka w szkole może poprawić się bez poświęcania specjalnej uwagi jego brakom w opanowaniu materiału.
Następujący przypadek stanowi przykład tego, jak osobiste przeżycia mogą przeszkadzać w nauce czytania. Tomasz był jedenastoletnim chłopcem, po raz drugi powtarzającym piątą klasę. Chociaż wyniki testu inteligencji świadczyły, że mógł on wywiązywać się zadowalająco z pracy szkolnej, jego trudności z czytaniem nie pozwalały mu czynić postępów nie tylko w czytaniu, lecz również w innych przedmiotach.
Kłopoty chłopca zaczęły się w trzeciej klasie, gdy jego nauczycielka poszła do szpitala na operację. Gdy nie powróciła. Tomasz przypuszczał, że umarła, i te natrętne myśli przeszkadzały mu w nauce. Ustalono, że gdy chłopiec miał pięć lat, matka jego poszła do szpitala, co przeżył bardzo poważnie.
Leave a reply